Klasyka gatunku. Nie masz co zrobić z kilkuletnim dzieckiem, więc zabierasz je ze sobą na zakupy. Maluch, jak to maluch – jest nieostrożny. Przechodzicie obok półki np. z alkoholami i dziecko przez przypadek trąca butelkę dobrej whisky. Robi się nerwowo, w mgnieniu oka przy Tobie pojawia się pracownik sklepu i informuje, że musisz zapłacić za szkodę. Czy aby na pewno?
Co do zasady klient ponosi odpowiedzialność finansową za szkody spowodowane przez siebie lub swoje dziecko. Mowa jednak wyłącznie o szkodach popełnionych umyślnie lub przez nieostrożność. Czymś zupełnie innym są natomiast błędy ze strony samego sklepu.
Wszyscy wiemy, że w sklepach, szczególnie tych największych, rzadko panuje idealny porządek. Pracownicy zostawiają całe palety produktów, bo nie mają czasu ich rozpakować. Klienci nieostrożnie odkładają różne rzeczy na półkach. Jednak to właśnie obowiązkiem pracowników jest dbanie o to, aby ryzyko przypadkowego strącenia czegoś z wysokości było jak najmniejsze.
Jeśli więc udowodnisz, że butelka alkoholu była źle odłożona, dziecko nie miało zamiaru jej dotknąć, a po prostu zaczepiło o nią rękawem kurtki, możesz skutecznie wybronić się przed poniesieniem dodatkowego kosztu.
Jeśli pracownik idzie w zaparte, zastosuj niezawodny trik: poproś o udostępnienie nagrania z monitoringu. Oznacza to dużo zachodu, dlatego kierownik sklepu prawdopodobnie postanowi zapomnieć o sprawie.
Jeśli natomiast sytuacja patowa, a Ty nie poczuwasz się w obowiązku do zapłaty za przypadkowo zniszczony produkt, zawsze możesz poprosić o wezwanie policji. To także skuteczny sposób na ostudzenie walecznych zapędów kierownika sklepu, a tym bardziej szeregowego pracownika. Oczywiście wiele zależy tutaj od wartości produktu – puszczenie płazem whisky za 200 złotych raczej nie przejdzie.
Gdy do takiego nieprzyjemnego zdarzenia dojdzie w hipermarkecie, to jest duża szansa, że cała sytuacja zostanie od razu zapomniana. Sklepy wielkopowierzchniowe wliczają szkody spowodowane przez klientów w koszty – oczywiście nie mówimy tutaj o celowych aktach wandalizmu.
Problemów możesz się natomiast spodziewać w małych, osiedlowych sklepikach, a przede wszystkim w drogeriach i sklepach z elektroniką, które sprzedają produkty bardzo wartościowe (jak markowe perfumy czy tablety).
Wymienione rady mają zastosowanie jedynie wtedy, gdy jesteś przekonana, że dziecko nie zniszczyło produktu specjalnie. Jeśli jest inaczej (bo pociecha dostała histerii), nie zrzucaj odpowiedzialności na sklep, przyznaj się do błędu (to Ty odpowiadasz za dziecko) i po prostu zapłać. Starszemu dziecku możesz potrącić tę kwotę z kieszonkowego – jest to skuteczniejszy środek wychowawczy niż krzyki i pretensje.