Moda to świat kreacji, wolności artystycznej i swobody w wyrażaniu swojego poczucia estetyki. Widać to wyraźnie na paryskich czy nowojorskich wybiegach, które często są sceną prezentacji ubrań – delikatnie pisząc – niezbyt urodziwych. Projektanci mają jednak świadomość, że nie wszystko, co wyjdzie spod ich igły, ma trafić do masowej sprzedaży. Liczy się rozgłos. Gorzej, gdy dom mody jednak idzie w zaparte i nachalnie wmawia klientom, że okropne ciuchy i dodatki są super modne, a do tego muszą kosztować krocie. Znaleźliśmy 4 takie brzydkie i absurdalnie drogie przykłady.
- Torba Balenciaga – jeden z najświeższych dowodów na to, że nawet renomowane domy mody potrafią sobie jawnie kpić z klientów. Marka Balenciaga wypuściła na rynek damską torebkę, która – co od razu wychwycili internauci – do złudzenia przypomina... torbę zakupową z Ikei, czyli słynną Fraktę. Podobieństwo jest uderzające i nie da się ukryć, że projektanci Balenciagi mocno inspirowali się szwedzką robotą. Problem w tym, że Frakta kosztuje niecałe 2 złote, a torebka domu mody – około 8 tysięcy złotych.
- Dżinsy Nordstorm – w oficjalnym sklepie internetowym tej marki pojawił się niedawno osobliwy produkt. Otóż chodzi o dżinsy, które wyglądają tak, jakby prezentujący je model przed chwilą skończył pielić ogródek, grać w rugby czy po prostu tarzać się w błocie. Są po prostu ubłocone. To zamierzony efekt stylistyczny, który zdaniem producenta jest wart tego, aby zapłacić za dżinsy... 1700 złotych. Absurd w czystej – czy raczej brudnej – postaci.
- Crocsy – czyli doskonale znane wszystkich chodaki, które idealnie nadają się do odpoczynku w ogrodzie, ale zupełnie nie do chodzenia po ulicy. Producent zadbał jednak o to, aby wyrażenie „mieć Crocsy” stało się czymś szczególnym, wręcz nobilitującym. Efekt jest taki, że gdy tylko oryginalne Crocsy pojawiają się w jakim dyskoncie, ludzie dosłownie się o nie biją i czatują pod sklepem od świtu. A przecież można mieć niemal takie same chodaki za 1/4 ceny oryginału.
- Mom jeans – przedziwne jest to, jak wiele młodych dziewczyn celowo się oszpeca, byle tylko nadążyć za modą. Mom jeans, czyli w wolnym tłumaczeniu „dżinsy mamy”, nawiązują do oldskulowego stylu, czyli do lat 80. i 90. Są za duże, mają proste nogawki i na zgrabnej dziewczynie prezentują się po prostu komicznie. Do tego kosztują majątek, znacznie więcej niż modne jeszcze całkiem niedawno rurki. Szał na mom jeans to kolejny dowód na to, że projektanci potrafią nam wcisnąć wszystko, byle tylko na tym zarobić.
Każdy z tych przykładów pokazuje, jak nieprzewidywalny potrafi być świat mody. Oczywiście element zaskoczenia i kreowania trendów jest tutaj najważniejsze, jednak nie powinno to usprawiedliwiać jawnego kpienia sobie z osób, które później mają te ubrania kupować i to za ciężkie pieniądze.